Komunikacja w czasie epidemii
Strategia walki z każdą epidemią opiera się na kilku filarach. Pierwszy to ograniczanie rozprzestrzeniania się wirusa w populacji. Drugi to leczenie chorych. Trzeci to minimalizacja szkód – zdrowotnych, społecznych i gospodarczych. W każdym z tych filarów ogromne znaczenie ma komunikacja. W Polsce zabrakło nie tylko prawdziwej strategii w każdym z nich, ale całkowicie zaniedbano również komunikację społeczną.
Kiedy dziś ktoś mówi, że nie rozumie dlaczego podczas pierwszego lockdownu społeczeństwo było zdyscyplinowane, a teraz nie jest i liczba zakażeń koronawirusem rośnie lawinowo, to znaczy że nie rozumie podstaw komunikacji społecznej.
Zagrożenie jest realne
Już po pierwszym lockdownie było widać, że czeka nas najgłębsza recesja od czasów II Wojny Światowej. Już pierwsza fala badań nad wirusem SARS-CoV-2 pokazała jego zwodniczą naturę. Tak, nie jest tak zabójczy jak SARS (15%) czy MERS (37%). Niestety jest bardziej od nich zakaźny, co spowodowało jego szybkie rozprzestrzenienie się po świecie.
W chaosie informacyjnym, pogłębionym licznymi szybkimi i nierecenzowanymi publikacjami naukowymi, gubili się często nawet eksperci i lekarze. Widzieliśmy całe spektrum reakcji – od bagatelizowania zagrożenia po najczarniejsze scenariusze. Dziś widzimy realizację scenariusza pośredniego – wirus nie jest bardzo zabójczy – ale jest śmiertelnie groźny dla sporej grupy ludzi i niestety powoduje potworne obciążenie dla systemu ochrony zdrowia. Przez to zaś rośnie liczba zgonów nie tylko osób zakażonych wirusem ale także chorych na inne choroby, którzy nie otrzymują na czas pomocy medycznej.
Dlatego tak niebezpieczne były od samego początku głosy ignorujące zagrożenie. W epidemii nie chodzi o to, czy my osobiście się wirusa boimy czy nie. Chodzi o to, jakie spustoszenia może on poczynić w ochronie zdrowia, społeczeństwie, całej gospodarce. Jeśli nawet wierzysz, że ten wirus nie jest groźniejszy od grypy, jeśli nawet pamiętasz tak jak ja przepełnione kostnice w czasie zwykłej sezonówki (Londyn zima 1998/99), to przecież nie znaczy, że chciałbyś złapać tego wirusa, prawda? Niestety SARS-CoV-2 jest bardziej zakaźny od grypy i bardziej niebezpieczny od zwykłej grypy sezonowej. Dlatego strategia MDD (maski/dystans/dezynfekcja) była i pozostaje kluczowa dla spowolnienia lub nawet powstrzymania wirusa w populacji.
Tymczasem jak wyglądała komunikacja w tej sprawie w Polsce? Fatalnie. Niespójnie. Nic dziwnego, że część społeczeństwa zaczęła ignorować zalecenia, część uwierzyła w tzw. model szwedzki, a część w ogóle uznała wirusa za wymyślone lub zbytnio rozdęte zagrożenie.
Epidemia jest faktem
Rzeczywisty rozmiar epidemii poznamy po jej zakończeniu. W tej chwili na statystyki mają wpływ nie tylko zgony wywołanie przez wirusa pośrednio lub bezpośrednio, ale także opóźnienia w niesieniu pomocy innym chorym.
Na początku część osób zwracała uwagę, że nie jest tak źle, umieralność rok do roku jest podobna, o co ten krzyk. Nie było źle z kilku powodów. Po pierwsze zadziałał lockdown. To spowolniło transmisję wirusa w populacji. Po drugie spadła też liczba zachorowań na grypę. Staliśmy się uważniejsi i bardziej odpowiedzialni. Wtedy. Wiosną 2020.
Lockdown jest jednak najstarszym znanym ludzkości orężem do zwalczania epidemii a co za tym idzie ogromnie topornym. Owszem, można go zastosować szybko i jeśli jest skuteczny – zahamuje epidemię. Ale koszt społeczny i gospodarczy jest ogromny. Trzeba wiec w pewnym momencie go zdjąć – by nie zabić choroby wraz z pacjentem.
Polskie społeczeństwo podeszło do tego wyzwania w sposób niezwykle odpowiedzialny. Siedzieliśmy w domach (ci którzy mogli), a pomagały w tym z pewnością straszne obrazy z Włoch, Hiszpanii czy potem z USA. W szczycie zachorowań w Nowym Jorku śmiertelność w przypadku osób które trafiły pod respirator dochodziła do 86%!
Z pewnością przemawiały do nas też argumenty, że skoro ochrona zdrowia w najbogatszym regionie Włoch, Lombardii, załamała się, to przecież w Polsce czeka nas to samo.
Z czasem lockdown wszędzie zrobił swoje. Liczba zakażeń spadła, poszczególne regiony świata zaczęły odzyskiwać kontrolę nad sytuacją, mogło się wydawać, że zagrożenie minęło.
To nic, że naukowcy przestrzegali przed optymizmem. To nic, że eksperci zwracali uwagę na konieczność jak najlepszego wykorzystania czasu i przygotowania się do tak zwanej drugiej fali. Polskie władze zajęły się innymi tematami. Polityka informacyjna leżała. Niedoinwestowany Sanepid nie dał rady śledzić ognisk epidemii.
Ogromne społecznie poświęcenie poszło na marne
Tak, poświęcenie. Wiele osób straciło prace lub źródła dochodu. Część biznesów wypadła z gry. Puste lokale po restauracjach, sklepach i biurach nie wypełniły się latem, kiedy wydawało się, że gospodarka łapie drugi oddech. Jest bowiem taki problem, który często umyka politykom i ekonomistom: to, że przetrzyma gospodarka nie oznacza, że przetrzyma Kowalski i jego mała firma. Oczywiście lata względnej prosperity pozwoliły niektórym przedsiębiorcom utrzymać się w siodle w najgorszym okresie wiosną. Oczywiście niektórym pomogły ogromne wydatki z tarcz antykryzysowych. Ale kryzys wcale się nie skończył. On trwa. Kończą się natomiast zapasy gotówki.
Czy pamiętają Państwo jeszcze o co chodziło w strategii Test, Trace and Isolate (badaj, śledź i izoluj)? Pewnie nie, bo to strategia która w Polsce nigdy nie została wdrożona. Oczywiście robiliśmy testy w kierunku koronawirusa. Ale za mało. Oczywiście wyłapywaliśmy niektóre ogniska zakażeń. Ale za mało. Oczywiście poddawaliśmy się kwarantannie – ale mało skutecznie.
Czas kupiony wiosną należało poświęcić na dofinansowanie Sanepidu oraz prowadzonych przez niego śledztw epidemiologicznych. Wtedy wiedzielibyśmy więcej o ogniskach i byłoby nam z jednej strony łatwiej je wyłapywać, z drugiej zaś informować społeczeństwo o konieczności wprowadzenia selektywnych ograniczeń.
Podam przykład: jeśli wiemy, że nie restauracje są odpowiedzialne za roznoszenie wirusa - nie musimy ich zamykać. Możemy natomiast zamknąć kluby noce lub piwiarnie. Ale nie całą gastronomię.
Kolejny przykład: jeśli za duże ogniska były odpowiedzialne wesela, zakażmy ich z bólem na jakiś czas. Ludzie szybciej zrozumieją to, niż dlaczego tysiące ludzi z jakiejś branży musi być bez pracy bo nam się wydaje, że kluby fitness są niebezpieczne. Sprawdziliśmy to? Rząd ma takie statystyki? Nie ma. Bo nie zainwestował w śledztwa epidemiologiczne.
Ten stracony czas, nakaz noszenia masek kiedy wokół nas nie ma żywej duszy (od kogo mam złapać wtedy wirusa?), szereg sprzecznych komunikatów (wirus ustępuje, można bezpiecznie głosować itp.) to wszystko przełożyło się na zmarnowanie poświęcenia społecznego z początku tego roku i pogłębienie chaosu informacyjnego.
Co jeszcze może pójść nie tak?
Wszystko. Latami niedofinansowana ochrona zdrowia oraz podkopywane zaufanie do personelu medycznego przekładają się na braki sprzętowe, kadrowe ale też nieprzestrzeganie zaleceń lekarzy. To też jest komunikacja.
Czy jesteśmy przygotowani do sensownego komunikowania obostrzeń? Jak widać po wielu przykładach i chaosie informacyjnym - nie.
Potrafimy już efektywnie komunikować użyteczność MDD (maseczki, dezynfekcja, dystans)? – Nie.
Czy będziemy gotowi do informowania w przyszłości o szczepieniach (jeśli w ogóle badania kliniczne zakończą się sukcesem?) – Nie.
Dlaczego tak uważam? Bo mieliśmy pół roku na przygotowanie się do uderzenia wirusa – i je zmarnowaliśmy. Teraz już jakiś zespół rządowy powinien ślęczeć dzień i noc nad strategią na kolejne miesiące ale nie może, bo musi gasić pożar, którego można się było spodziewać od dawna.
W każdej firmie w zależności od wielkości właściciele lub całe sztaby ludzi od miesięcy szukają rozwiązań, planują, kreślą możliwe scenariusze. Bo od tego zależy przyszłość ich biznesu, firmy, miejsc pracy.
Czy widzieli Państwo takie scenariusze na poziomie kraju? Czy rząd potrafi nam jasno zakomunikować coś więcej niż to, że oczekuje od nas cierpliwości i odpowiedzialności?
Obawiam się, że nie. A jeśli nie, to przygotujmy się na zderzenie. Będzie bolało.
(Mądrzy ludzie czytali ten tekst. Ja sam przeczytałem dotąd ok setki publikacji naukowych na temat koronawirusa oraz wpływu epidemii na zdrowie publiczne i gospodarkę. Ale odpowiedzialność za wszelkie błędy spoczywa na wyłącznie na mnie, a powyższy tekst napisałem jako ekspert od komunikacji w ochronie zdrowia z kilkunastoletnim doświadczeniem)
Public & Investor Relations | Strategy & Operations | Reputation management I ESG
3 lataKarol Poznanski dokładnie zgadzam się z tym co napisałeś. Chociaż moim zdaniem problem jest szerszy niż brak rzetelnej komunikacji. Brakuje strategicznego myślenia, umiejętności planowania i zarządzania sytuacją kryzysową, a co za tym idzie odpowiednich procedur.
PhD, DSc, PIT-RADWAR, Institute of Computer Sciences, Cardinal Stefan Wyszynski University
4 lataNo fajnie. Ale czy tego typu wniosków nie powinien przede wszystkim wyciągać NIK? Ciekawe czy Izba oceni nasze przygotowanie do epidemii? Bo ona jest po to, aby takie rzeczy się nie powtarzały.
HR Human Relations | People & Culture I Diversity & Inclusion I Kultura organizacyjna | Komunikacja i współpraca międzypokoleniowa | Employer Branding | Prelegentka i Konsultantka 🇵🇱🇬🇧🇨🇿
4 lataKarol Poznanski bardzo trafne podsumowanie, smutne, bo czasu nie cofniemy, a Ci którzy powinni przyswajać takiej informacje i wyciągać wnioski wydają się nie słuchać tylko brną do przodu za wszelką cenę, bez planu i przygotowania :-( ZBIGNIEW HERYNG bardzo wartościowych komentarz.
Psycholog, trener interpersonalny, coach, terapeuta, mentor. Pomoc psychologiczna i szkolenia online.
4 lataKarol Poznanski wnikliwy i zwarty tekst, jestem pełen uznania. Można by pewnie przytaczać "złote myśli" wyrażane publicznie przez liczne osoby odpowiedzialne za sytuację w kraju, wskazujące na kompletne oderwanie się od rzeczywistości, albo na intelektualne nie nadążanie za nią. Komunikacja oparta jest na relacji, także na tym, jak nadawca traktuje odbiorcę. Syndrom grupowego myślenia powalił już niejedną władzę, ale jak wiadomo, historia niczego nas nie uczy. Teraz zrozumiałem, dlaczego kościoły są otwarte, ale już kluby fitness nie. Pewien wiceminister ma nie tylko dziecinny wygląd, ale też tak się zachowuje - zamknięcie branży fit sprawia, że oszczędzamy i więcej zostaje nam w kieszeniach, mamy więc więcej pieniędzy. Finansowy geniusz. Restauratorzy powinni przestać jadać w restauracjach, też zostanie im więcej pieniędzy. Ludzie powinni przestać kupować - tak samo. No i zawsze możesz się przebranżowić - niestety wszyscy na wiceministrów się nie przebranżowimy. Na obsadzanie kluczowych stanowisk wg interesu politycznego, a nie kompetencyjnego, nie poradzi nawet najlepsza komunikacja, jeśli nie zaczniemy nazywać rzeczy po imieniu. Dopóki mądrzy nie przestaną głupim ustępować - głupcy nami rządzą. 🙃
Śledcze due diligence / sankcje / weryfikacja kontrahentów / wewnętrzne postępowania wyjaśniające / komunikacja kryzysowa / szkolenia medialne / OSINT
4 lataW dużym stopniu nie było uczciwej komunikacji i mówienia prawdy, tylko była propaganda. Długodystansowo takie zachowania zawsze mają krótkie nogi i zaczyna się zadyszka. Należało komunikować prawdę i jednocześnie mieć plan na jesień. Karol, masz absolutnie rację, że zmarnowano to wiosenne zaangażowanie. Rządzący mieli pół roku, aby przygotować się na jesień, a przy okazji uczciwie informować nas o tym po drodze. Wszelkie prognozy mówiły o tym, że jesienią będzie gorzej niż wiosną.